Na krześle, na fotelu, na kanapie!

A Ty gdzie lubisz najbardziej?

Od kilku dni nasze facebookowe ściany zalewa fala dziwnych postów: „Lubię w kuchni i w pokoju, w korytarzu i przedpokoju, na pralce, przy oknie, na stole, na sofie…” Nie bądźmy zbyt pruderyjni – skojarzenie nasuwa się samo.

Co sprawiło, że nasze koleżanki tak łatwo i otwarcie dzielą ze wszystkimi znajomymi swoimi  upodobaniami? – My wszyscy, czyli kolejny viral.

Rozmawiamy o seksie czy robimy virale?

Jak wiadomo seks potrafi sprzedać wiele. Ale o co tym razem chodzi? Hmmm… Z pewną dozą nieśmiałości i lekkim skonfundowaniem zaczynamy szperać w Sieci i szukać odpowiedzi na nurtujące nas pytanie: „o co kaman?”. 5 sekund (w porywach do 10) iii… już mamy odpowiedź – w ten przyciągający uwagę, niestandardowy sposób wystartowała Kampania  na Rzecz Walki z Rakiem Piersi. Wszak październik to miesiąc poświęcony walce z tą chorobą.

Mówić mówić mówić!

Początkowa dezorientacja wśród Facebookowiczek przerodziła się w natychmiastowe zaangażowanie. Viral promujący kampanię okazał się być bardzo skuteczny i wielokrotnie wraca na Facebooku. „Chcę być pierwsza”, „Będę taka fajna i dowcipna”, „Pokażę, że jestem hippie/yuppie/jazzy”, „Zobaczcie, jaki mam dystans do samej siebie”. Motywów aktywności użytkowniczek FB na pewno nie uda się zliczyć na palcach obu rąk. Najważniejszy jest jednak fakt, że o tej kampanii zaczęło się mówić. „Nieważne jak mówią, ważne żeby mówili!”.

Prawda to?

Facebookowiczki na gwałt zaczęły przesyłać sobie wiadomości zachęcające wzajemnie do zamieszczenia na swoich tablicach postu o treści wskazującej na to gdzie… najczęściej kładą swoje torebki po powrocie do domu. Czyżby głośny ostatnio w mediach kazus „Wittchen vs Lidl” był częścią tej kampanii reklamowej? Mimo wszystko wydaje się to być mało prawdopodobne.

Wypij piwo, zjedz jabłko, oblej się wodą i idź na urlop.

Łańcuszki podobne do opisanego powyżej pojawiają się w mediach społecznościowych coraz częściej. #IceBuckettChallenge, #Splash, #WypijPiwoWCiąguDoby, #JedzJabłka czy #GiveGregTheHoliday to przykłady najbardziej popularnych akcji viralowych. W czym tkwi źródło ich popularności? Podstawowym warunkiem powodzenia tych akcji jest ich spontaniczność oraz szybka reakcja użytkowników portali społecznościowych.

„W ludzkiej naturze leży głęboko zakorzeniona potrzeba bycia cenionym. Podświadomie liczymy na to, że inni wreszcie nas dostrzegą i docenią. Współczesna technologia dała nam w tym celu wymierny wskaźnik: liczbę polubień pod naszym zdjęciem. W łatwy sposób możemy więc udowodnić innym, a przede wszystkim sobie, jacy wspaniali jesteśmy – w rozmowie z Polska The Times wyjaśnia Marcin Sikorski, współtwórca prześmiewczego portalu Nagłówki nie do ogarnięcia.

Jaki jest efekt viralowych kampanii marketingowych?

„Stuknijcie się w głowę, byście zorganizowali jakieś kampanie na żywo, które uświadamiałyby ludzi o nowotworach a nie jakieś idiotyczne łańcuszki z których nastolatki nic sobie nie robią, tylko świetnie się bawią!”,

„Przynajmniej śmieszne skojarzenia, a dziewczynom na fejsie wiadomo, że chodzi o profilaktykę raka piersi. Wolę taką ‚akcję’ niż zastraszającą. I nie uważam tego za łańcuszek, bo do niczego nie zobowiązuje, tylko do przypomnienia o ważnym badaniu.”

„Większej bzdury w życiu nie słyszałem! I teraz te wszystkie idiotki wypisują to na facebooku. Myślą pewnie , że dzięki temu są zabawne , trendy no i że uratowały tuzin kobiet. Ten świat zmierza do samodestrukcji…”

„Piszą o tragediach – źle, bo dołują. Piszą o radosnych – źle bo bzdury, bo nikomu nie jest to potrzebne, bo kogo to przecież obchodzi. Wiecie co? Zjedzcie się nawzajem i zatrujcie swoim jadem!!! A ludzi którzy coś robią i przy okazji świetnie się bawią zostawcie w spokoju.”

To tylko nieliczne komentarze, dotyczące najnowszej kampanii na rzecz walki z nowotworem piersi, zamieszczone przez czytelników na portalu www.kobieta.wp.pl.

 Jak zatem powinna wyglądać skuteczna reklama wirusowa?

Jej celem  ma być przede wszystkim zaintrygowanie odbiorcy i niejako zmuszenia go do przekazania interesującego komunikatu dalej – czyli do swoich znajomych,  głównie za pomocą mediów społecznościowych. W przypadku akcji #LubięNa cel ten został osiągnięty. Przede wszystkim poruszono bardzo ważny temat społecznościowy a dyskusja w mediach na ten temat dopiero się rozpoczęła.

Podnoszenie świadomości społeczeństwa na temat tej strasznej choroby (i to zupełnie za darmo!) jest głównym zadaniem całej akcji. Jeśli choć jedna osoba zostanie dzięki niej nakłoniona na wizytę u lekarza a w sytuacji diagnozy negatywnej dla pacjentki/pacjenta (nie zapominajmy, że mężczyźni również chorują na ten rodzaj nowotworu!) w miarę szybko rozpocznie leczenie, będzie to ogromny sukces tej akcji.

A co Wy uważacie na temat tegorocznej kampanii? Jestem ciekawa Waszych komentarzy.

about author

admin

related articles